Wtem usłyszałam odgłos łamiącej się gałązki dobiegający z mojej prawej strony. Przystanęłam oraz postawiłam uszy na sztorc. Słyszałam cichy szelest przygniatanej ściółki leśnej oraz równomierny oddech. Przykucnęłam, po czym jak najciszej tylko mogłam, zaczęłam przybliżać się do źródła dźwięków. Powoli i spokojnie stawiałam łapy na miękkim podłożu. Gdy w końcu zauważyłam zwierzę odpowiedzialne za ten hałas, zorientowałam się jak bardzo jestem głodna. Trzy metry przede mną siedział tłuściutki, puchaty zajączek. Pomińmy fakt, dotyczący tego, że zające raczej nie zapuszczają się głęboko w las. Jeżeli podejdę jeszcze bliżej, jest ryzyko, że mnie usłyszy, jeżeli jednak zostanę tutaj, być może nie doskoczę do ofiary. Jednak, zanim zdążyłam podjąć decyzję, zając wykonał swój ruch. Skrócił dystans nas dzielący o jeden metr. Zaśmiałam się w duchu. Zaczęłam gotować się do skoku.
Odbiłam się mocno tylnymi łapami, wyskakując z krzewów na zdezorientowanego zająca. Wylądowałam na przednich łapach tuż nad ofiarą, łapiąc jej tułowie w pysk. Pisnął z przerażenia, jednak zamiast przejmować się tym, co taka zdobycz może czuć, zaczęłam szarpać jego wątłym ciałkiem w lewo i prawo. Po chwili z mojego pyska zwisały tylko zakrwawione zwłoki brązowego zająca. Położyłam truchło na ziemi i zaczęłam rozkoszować się jego mięsem.
Jedząc, kątem oka zauważyłam ruch po mojej lewej stronie. Podniosłam głowę i rozejrzałam się wokół. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przyglądała mi się zielona wadera. Poczułam skręt brzucha, spowodowany nagłym przerażeniem. A co jeżeli polowałam na cudzym terenie?! Chcąc nie chcąc zdecydowałam się odezwać.
- Witam? – Powiedziałam, po czym zorientowałam się, że mam cały pysk od zajęczej krwi. Szybko się oblizałam by przynajmniej jakoś wyglądać.
<Nasja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz