wtorek, 2 czerwca 2015

Od Yuki

Obudziłam się rano. Całą noc śniły mi się dziwne rzeczy. Otworzyłam oczy i kątem oka spostrzegłam ruch obok. Ale nic tam nie było.
-Sun? - spytałam słabym głosem, ale nie było jej w jaskini.
~Pewnie wyszła wcześniej ~ pomyślałam.
Wyszłam z jaskini i rozejrzałam się. Z tej wysokości miałam piękny widok. Ale nie tym razem... Był ranek, a niebo było bardzo ciemne i trochę czerwone. W powietrzu latały stworzenia, przypominające hybrydę smoka i ptaka. Nerwowo oglądałam się za siebie, czując czyiś wzrok na sobie.
-Co do... - nie dane mi było dokończyć.
Niespodziewanie spostrzegłam jedno z tych szybujących stworzeń sunących wprost na mnie. Zrobiłam szybki unik, ale lądując upadłam na kamień. Łapa lekko krwawiła. Syknęłam pod nosem. Wróciłam do obserwowania. Drzewa były połamane, niektóre płonęły. Słońce całkiem gdzieś zniknęło. Po niebie błądziły ciemne zorze, czy cokolwiek innego. Wokół unosiła się czarna mgła.
Zeszłam w dół. Na górze czułam się bezpieczniej, ale chciałam wiedzieć, co się dzieje. Musiałam zaryzykować.
Szłam powoli wśród drzew. Nie widziałam nikogo znajomego. Szukałam... kogokolwiek przyjaznego. Na ziemi leżały martwe jelenie. Nie było żadnych zwierząt. Zero oznak życia.
Usłyszałam szept i obejrzałam się. Zza drzewa wpatrywało się we mnie to:
Krzyknęłam i zaczęłam uciekać, zapominając o bólu łapy i wymijając drzewa. Goniło mnie chwilę. Przystanęłam, gdy byłam pewna, ze zniknęło. Rozpłynęło się w powietrzu. Dobiegłam do Tęczowego Wodospadu. Tym razem niestety tęczowy nie był, a czerwony. Po tafli jeziora biegały różne cienie.
~Co się tu dzieje?! Gdzie są wszyscy?!
Usiadłam na brzegu, ale nie mogłam pozwolić sobie na zbyt długi odpoczynek. Nigdy nie wiadomo, co się jeszcze na mnie czai. I czym to coś jest?! Skąd to w naszych lasach?
Z minuty na minutę robiło się coraz bardziej mrocznie.
Nagle obok mnie z wody wynurzyła się łapa, później druga i w końcu cały stwór.
Spojrzał się na mnie i zaczął się zbliżać. Wyszczerzyłam kły i warknęłam, na co on zrobił to jeszcze groźniej. Wycelowałam w niego promieniem świetlnym, ale przeleciał przez stwora na wylot, a ten zaczął się zbliżać. Promień uderzył w skarpę jakieś 50 metrów dalej, która rozpadła się na drobne kawałki. Postanowiłam uciekać, na co stwór przyspieszył i gonił za mną. Zranił mnie w grzbiet, ale ponownie udało mi się uciec. Mam dzisiaj szczęście.
Oddaliłam się od tego miejsca. Byłam już daleko od jaskini. Przysiadłam na chwilę, by się uspokoić. Wędrowałam dalej i zobaczyłam znajomego wilka. Podbiegłam do niego.
-Sun! - krzyknęłam radośnie.
Nie poruszyła się. Podeszłam bliżej i położyłam jej łapę na ramieniu.
-Sunshine?... - powiedziałam cicho.
Obróciła się, wyszczerzyła kły i zmieniła się w to:
Stworzenie skoczyło na mnie i przygniotło do ziemi. Wytworzyłam kulę świetlną i rzuciłam w niego. Upadł kilka metrów dalej, a ja podniosłam się z ziemi i zawarczałam na niego. Spojrzał na mnie wzrokiem, mówiącym "To jeszcze nie koniec" i odbiegł.
Znów zaczęłam mieć różne wizje. Próbowałam się od nich odgonić. Pędziłam, tak szybko, jak mogłam w stronę jaskini. Wokół mnie pojawiły się świetliki i uniosły mnie w górę. To chyba jedyne tutaj stworzenia przyjaźnie do mnie nastawione. Niestety nie miały wystarczająco dużo energii, gdy wokół panował mrok. Odstawiły mnie w lesie niedaleko jaskini. Zza drzewa znów wyglądało... coś.
~Ile ich tu jeszcze jest?! - myślałam.
Zdecydowałam się na ucieczkę. Nie gonił mnie, na szczęście. Ale wpatrywał się...
Wróciłam biegiem do jaskini i usiadłam w wejściu. Dokładnie upewniłam się, że w środku nic nie ma. Nie wiem, ile czasu mnie nie było, bo ciągle było ciemno. Usiadłam na skarpie i obserwowałam widoki. Rana na łapie i grzbiecie znów zaczęły mi doskwierać. Usłyszałam wołanie. W duchu ucieszyłam się, że wreszcie może być to ktoś przyjazny. Ale zdrowy rozsądek nakazał mi ostrożność.
-Yuki! Yuki! - wołał basior, biegnący w górę do jaskini.
Spojrzałam na niego uważnie. To był Marcus. Też był ranny. Przynajmniej tak go widziałam. Wstałam i zrobiłam krok w tył.
-Skąd mogę wiedzieć, kim ty naprawdę jesteś? - przypomniałam sobie o niemiłej niespodziance, która mnie dziś spotkała. Swoją drogą, ciekawe, gdzie jest Sunshine... Co, jeśli te stwory ją porwały? Odgoniłam od siebie czarne myśli i spojrzałam uważnie na basiora.

<Marcus?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz